Witaj. Mój ogląd własnej pracy nie może być obiektywny. Aż tak doskonały nie jestem. Mogę się zwierzyć z planów i zamierzeń, powiedzieć co próbuję osiągnąć. Ale czy mi się udało?… Uznałem dzieło za warte pokazania i nieprzynoszące mi wstydu, bo gdybym sądził inaczej, tobym go nie dał do druku. Jednakże dziełami, które twórcy uznali za warte pokazania, zapchane są wszystkie śmietniki. Tyle warta jest własna ocena.
Moje książki to opowieści o ludziach – wykreowanych przeze mnie bohaterach, ale i o świecie w którym żyją. O pewnych wydarzeniach. Przedstawiam historie jakichś kobiet i mężczyzn, ale także krajów, miast, konfliktów zbrojnych, przemian obyczajowych w wykreowanym świecie… Nie bardzo wiem, czego oczekiwałeś – i czego w związku z tym ci zabrakło? W powieści popularnej 400-stronicowy wstęp pokazujący bohaterów z profilu i en face wydaje się więcej niż wystarczający. Gdybym z podobnym pietyzmem pokazywał ich przez kolejne 600 stron, czytelnik miałby prawo zapytać: „Dobrze, bardzo fajna jest ta Ezena, ale o czym to w ogóle, k…, jest?”.
W pierwszym tomie Pani Dobrego Znaku przedstawiłem i zarysowałem bohaterów (zrozumiałem, że jednak udatnie, Twoim zdaniem), w drugim tomie przyszedł czas na historię, w której uczestniczą i którą współtworzą. Przyjąłem, że czytelnik wie już, jakie są motywacje postaci, zna ich charaktery, potrafi więc sobie wyobrazić rozterki i całą resztę. Nie mogę do końca książki pieczołowicie opisywać wszystkich rozmów Ezeny z Anessą, bo to bicie piany. Pokazałem tych rozmów dość, by każdy wiedział, jak wyglądają. Ergo: od pewnego momentu oczekuję od czytelnika współpracy. Tak, mam wymagania.
Pani Dobrego Znaku jest powieścią o wojnie; o rozpadzie Wiecznego Cesarstwa. Jest też opowieścią o drodze Ezeny do tronu. Pokazałem cesarstwo, pokazałem Ezenę. Potem opowiedziałem, co zrobiło cesarstwo i co zrobiła Ezena.
Prawie każdy czytelnik uważa, że czegoś jest w książce za dużo, a czegoś innego za mało. Kiedyś (pisałem wtedy felietony) zażartowałem sobie z oczekiwań czytelników. Otóż z licznych recenzji i przy innych okazjach dowiedziałem się, że: za mało jest męskich bohaterów, ale dobrze, że jest więcej kobiet; koty są ciekawsze od sępów, chociaż sępy są bardziej interesujące; powinienem więcej pisać o zbrojach niż o kieckach, lecz ponieważ zbroje są wszystkie takie same, to wystarczy jeden opis zbroi; powinno być więcej dialogów, tylko żeby bohaterowie trochę mniej gadali, a opisy mogłyby być bardziej szczegółowe, ale krótkie, takie w trzech słowach. Z grubsza biorąc, po spełnieniu powyższych postulatów wszyscy byliby zadowoleni. Gdyby sępów było więcej, ale mniej.
Nie piszę i nie zamierzam pisać książek pod gust żadnego czytelnika, ani nawet grupy czytelników. Pisarz nie jest od tego. Powinien coś zaproponować, złożyć literacką ofertę, którą czytelnik przyjmie albo nie, z zastrzeżeniami lub bez.
Pozdrawiam Cię serdecznie; rad jestem, że pochyliłeś się nad tą powieścią i masz jakieś oczekiwania. Może w innych moich książkach znajdziesz więcej tego, co Ci odpowiada. Nie wszystkie traktują o wojnie.
A za wszelkie uwagi zawsze jestem wdzięczny.