Czołem!
odpowiadając na Twoje pytanie, przypomnę tutaj moją tragicznie zmarłą koleżankę-autorkę, prywatnie zaś przyjaciółkę Maję Kossakowską. Otóż Majka prowadziła zwykle w swoich książkach postacie męskie, była więc pytana o to samo, tylko z odwrotnej perspektywy. Przywoływałem czasem jej odpowiedź (trudno wymyślić lepszą), która brzmiała: „Bo baby mnie nie kręcą”.
No więc: faceci mnie nie kręcą. Uważam, że w większości dziedzin życia mają zbyt łatwo, a przez to ich życiorysy są nudne (przedstawiam własną opinię, wcale nie muszę mieć racji). Kobieta obsadzona w jakiejkolwiek roli – poza mocno już zgraną rolą matki/strażniczki domowego ogniska – od razu ją czyni ciekawszą, bardziej barwną. Kiedyś, z powodów biologicznych, więc raczej oczywistych, faceci zajmowali się wszystkim, a kobiety właściwie tylko jedną dziedziną: były traktowane jak inkubatory, następnie automaty do niańczenia dzieci i prania średniowiecznych skarpetek (oczywiście uogólniam, trywializuję – niektóre potrafiły się wybić na niepodległość). Ergo: poprowadzenie, przykładowo, literackiej postaci kobiety wykładowczyni w quasi-średniowiecznej akademii, jest od razu wyzwaniem – poza tym to samograj, który niemal rozsadza fabułę, akcja powieści sama rwie się do przodu. Na każdym kroku pojawiają się „ale” i „dlaczego” (żołnierka, doskonale – ALE co będzie, jeśli zajdzie w ciążę?…), to zaś ożywia intrygę. Męski wykładowca albo żołnierz jest zwyczajny i nudny, trzeba stale popychać go palcem, kreować ciekawe sytuacje. Kobieta wykładowczyni, żołnierka lub kobieta kat (sorki, nie napiszę jednak „katka” ani „kacini”; co za dużo to naprawdę niezdrowo) nie jest nudna, a ciekawe sytuacje kreują się same.
Wypowiedziałbym się obszerniej, ale wolę nie wszczynać tu sporów o charakterze światopoglądowym. Świat trzęsie się od wciąż nieoczywistego i piekielnie złożonego problemu przedefiniowania roli mężczyzny i kobiety. Tutaj tego na pewno nie rozstrzygniemy, ani nawet nie nadgryziemy; tak tylko zahaczyłem z rozpędu. A jakie mam poglądy na ten temat – łatwo domyśli się każdy czytelnik i każda czytelniczka moich książek.
Krótko więc: dlaczego kobiety w moich książkach? Bo w oczach autora są o wiele ciekawsze od mężczyzn, zwłaszcza jako bohaterki powieści.
Wolno się ze mną nie zgadzać.