Mirka pyta

Nie odnosisz wrażenia, że autor przywołanej recenzji wadami Terezy posłużył się jak trampoliną, by tak naprawdę ogłosić jej chwałę? Kręgosłup moralny, odkupienie, to wyższa półka bohaterów literackich. Autor chciał zasygnalizować swoją czujność, ale na tym sygnale poprzestał. Podzielę się własnym wrażeniem na temat: Kres a kwestia kobiet. Bohaterki kobiece są barwniejsze niż męscy bohaterowie. Jak to się ma do poprawności politycznej, to, szczerze, nie wiem:)

Kres odpowiada

Zacznę od końca: rzeczywiście, obrywałem już za dyskryminację mężczyzn w moich książkach. Zarzucano mi, że na tle kobiet są niewydarzeni, prawie bezbarwni. Przynajmniej niektórzy z nich.

O tej konkretnej recenzji – ani żadnej innej – wolałbym już tutaj nie rozmawiać; odniosę się do problemu bardziej ogólnie. Otóż czujność, o której wspominasz (powiedziałbym nawet: rewolucyjna czujność) trochę śmieszy, a trochę irytuje. Istnieje grono ludzi gotowych w każdej wypowiedzi, dotyczącej sfery równościowej, odnaleźć drugie dno; przynajmniej będą go poszukiwać. Co autor/rozmówca NAPRAWDĘ chciał przez to powiedzieć; czy aby nie jest w głębi duszy szowinistą?

Ta czujność zakrawa na jakiś… kryptoantyfeminizm. Kobiety traktowane są jako istoty specjalnej troski, którym musi spieszyć z pomocą szlachetny rycerz (lub szlachetna, stająca w obronie swoich sióstr rycerka), bo bez tego pozwijają się w kłębki i rozpłaczą, porażone dowcipem o blondynkach, żartem o męskich porządkach albo frazą „babskie gadanie”. Naprawdę? Czym innym jest poparcie własną obecnością manifestacji w obronie praw kobiet – a czym innym wycieranie chusteczką kobiecych nosków, bo ktoś opowiedział żart.

Zakładam, że czytelniczki moich książek NIE są istotami upośledzonymi psychicznie ani intelektualnie, bez dystansu i poczucia humoru. Dziaderska odsiecz rycerza na białym koniu nie jest im nieodzowna. Bawią mnie dowcipy o łysych (jestem łysy) i nie wiem, dlaczego miałbym z góry przyjmować, że blondynka nie parsknie śmiechem z udanego dowcipu o blondynkach. Jestem zdania, że ochronny parasol otwierany, tak na wszelki wypadek, nad głową kogokolwiek – ubliża tej osobie.

Specjalny klosz, pod którym ma być trzymana połowa populacji – to przecież jakieś getto. Nie ma nic wspólnego z równouprawnieniem, wprost przeciwnie: stale podkreśla rzekomą „gorszość” tej połowy. Tak uważam.

Parafrazując Armanda Richelieu napiszę: kobiety, strzeżcie się obrońców; z napastnikami sobie poradzicie.

 

Podziel się tym ze światem na:
Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp