Pozdrawiam Cię ponownie.
Pisanie recenzji jest sztuką trudną, wymaga rozległej wiedzy, dużej staranności i dystansu – do omawianego dzieła i do siebie. Wrażenia z lektury to jeszcze nie recenzja.
Uważam jednak, że każdy ma prawo dzielić się wrażeniami. Inni mogą jego odczuć nie podzielać.
Rzeczywiście, problem pojawia się wtedy, gdy mamy do czynienia z niechlujstwem i lenistwem. Krytykowanie bądź chwalenie sceny, której w książce nie ma, mylenie bohaterów, przeoczenie dużej partii tekstu – to dyskwalifikuje autorkę lub autora ogłaszanej urbi et orbi opinii. Nikt nie musi się wypowiadać na temat książki, której nie poświęcił należytej uwagi.
Mimo to gotów jestem bronić każdego, kto w ogóle czyta. To już coś; taki człowiek przynależy do mojego, do naszego świata. Zapłacił za książkę, przeczytał bądź przejrzał, wreszcie powiedział co wiedział. Wolno mu. Na okładkach moich powieści nie ma zastrzeżenia: „Dzieło przeznaczone wyłącznie dla wnikliwych i uważnych czytelników, potrafiących rzetelnie je ocenić”. Nie. Może je kupić każdy, nawet najbardziej nieuważny i nierzetelny klient księgarni. I ma prawo mówić co chce.
A czy warto się zapoznawać z takimi wynurzeniami? No cóż, każdy musi sam oszacować, ile dla niego znaczą spostrzeżenia Pana Y lub Pani X. Umiejętność weryfikowania docierających zewsząd informacji jest dzisiaj niezwykle cenna.