Feliks Kres pokazał mi, jak wygląda dobrze prowadzone militarne fantasy. Nauczył, jak prowadzić wątki wojenne, żeby były szczegółowe i wiarygodne, a przy tym nieprzytłaczające i angażujące, jednocześnie nie zapominając o rozwoju bohaterów pierwszo- i drugoplanowych. I to wszystko po przeczytaniu tylko pierwszego tomu Księgi Całości. Liczyłem, że kiedyś osobiście podziękuję mu za tę przydatną lekcję, nawet jeśli moje historie nie odniosą sukcesu. Ale los ma okrutne poczucie humoru. Nie będzie już okazji do podziękowań wprost, więc mogę liczyć tylko na to, że duch mistrza Kresa usłyszy lub odczyta w moich myślach wyrazy najszczerszej wdzięczności.
Dziękuję, panie Chmielecki. Jestem pana dłużnikiem.